środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 7.(...) Ale ja już szybciej nie mogę...


"Muśnięcie sukni kobiety czystej daje radość żywszą
niż posiadanie kobiety łatwej"

Jean Jacques Rousseau.

Na samo słowo "zakupy" oczy mi się zaświeciły. Jednak mój entuzjazm zgasł kiedy przypomniałam sobie, że Harry użył liczby mnogiej. Każda kobieta wie i każda kobieta potwierdza, że zakupy z facetem, to katorga dla obu stron. "No chodźmy już." "Jak długo ci to jeszcze zajmie?" "Ile można wybierać głupią sukienkę?!" "Chyba oszalałaś? Nie zapłacę 100 funtów za parę szmelcowatych butów."- myślę, że każda "mieszkanka Wenus", która była na zakupach z facetem, słyszała te lub podobne słowa. Jednak wspólne chodzenie po sklepach staje się milsze (dla kobiety), gdy mężczyzna płaci. Tak miało być w moim przypadku. Szatański uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Idź się przebrać.- wydał polecenie Harry. Rozanielona pobiegłam do garderoby, wcześniej wyglądając przez okno. Pogoda jak zwykle chujuwa. Wybieram uniwersalny zestaw, w razie gdyby aura postanowiła się polepszyć. Pociągam rzęsy nieznacznie tuszem a usta pomadką ochronną. Wychodzę z łazienki i zderzam się z czymś. Podnoszę do góry głowę. Harry. W garniturze. Jak zwykle. Po co on się tak odstrzela? Przecież idziemy tylko na zakupy.
- Jesteś gotowa?- znowu powróciło jego srogie spojrzenie i poważny ton. A już miałam gdzieś iskierkę nadziei, że udało mi się go trochę "zmiękczyć", ale nie. On jest jak poduszka z gąbki. Nie ważne jak ją ściśniesz, ona i tak wróci do swojego pierwotnego stanu.
- Tak.- powiedziałam i poczłapałam za nim. Styles wziął ze stołu klucze i wyszliśmy, a on zamkną drzwi. Zjechaliśmy windą na parter i przechodząc przez hall znaleźliśmy się przy Range Roverze Harry'ego. Lockers odblokował drzwi, umożliwiając mi tym wejście. Zapięłam pasy i rozsiadłam się na fotelu. Odpalił samochód i ruszyliśmy z miejsca. Poczułam nie miłe ssanie w żołądku. Starałam się je ignorować, ale z każdą minutą rosło w siłę.
- Emm. Harry?- zaczęłam przymilnym głosem.
- Tak?- mrukną.
- Bo ja, no wiesz...- wydukałam.- Właściwie to nic nie jadłam i jestem trochę głodna.- zacisnął mocniej ręce na kierownicy i wziął głęboki oddech.
- Nie mogłaś zjeść w domu?
- No mogłam, ale ty mnie zacząłeś strofować i zapomniałam.- wzniósł oczy do góry.
- Dobra. Zrobię dla ciebie wyjątek, złamię swoją świętą zasadę i pojadę do Mc Donnald's.
- Co ty?- popatrzyłam na niego jak na idiotę.- Nie zjem nic z tamtąd.- wypuścił głośno powietrze.
- To KFC.
- Tym bardziej nie. Tam nawet nie mają sałatek!- Harry potarł twarz dłońmi.
- Dobrze. W takim razie, gdzie chcesz jechać?- powiedział opadając zrezygnowany na fotel.
- Do Subway'a. Tam przynajmniej są warzywa.
- Świetnie.- wziął telefon i wpisał coś, po czym wsadził I phone'a do stojaka. W samochodzie brzmiały podstawowe komunikaty nawigacji. "Jesteś- u - celu"- wydukał GPS kiedy Harry zajechał na drive thru.
Zatrzymał się przed głośnikiem do składnia zamówień.
- Dzień dobry. Co chcą państwo zamówić?- zabrzmiał kobiecy głos. Potarłam się po brodzie patrząc na menu.
- Emm. Po proszę klasyczną z podwójnym serem...- powiedziałam.- Chociaż nie.- Harry coraz głośniej stukał palcami o kokpit.- Może drwalską..., ale bez cebuli. Albo nie, jednak tą klasyczną, tylko z podwójną sałatą. Hmmm. Może bym wzięła do tego frytki...
- Wybierzesz coś kiedyś kobieto?!- cierpliwość Harry'ego się wyczerpała. Zmrużyłam oczy.
- Klasyczna z podwójnym serem.- zdecydowałam w końcu. Albo się przesłyszałam, albo babka od obsługi odetchnęła z ulgą.
- Proszę o podjechanie do następnego okienka po odbiór zamówienia.- Harry zmienił bieg i ruszył do przodu.
- O to państwa zamówienie.- podała zawiniętą w papier kanapkę Harry'emu szczupła blondynka.- należy się dwa funty i...- nie dane było jej dokończyć.
- Reszty nie trzeba.- mruknął Harry kładąc 5 funtówkę na blacie okienka i ruszył z piskiem opon.
Patrzyłam na niego zdziwiona. Odwinęłam kanapkę i wgryzłam się w nią porządnie.
- Lepiej nie naświń, bo wolisz nie wiedzieć co ci zrobię jak zobaczę chociaż malutki okruszek.- zagrzmiał groźnie. Przerwałam na chwilę przeżuwanie i kiwnęłam głową. Mieliłam dalej kanapkę.
- A ty coś jadłeś?- zapytałam w przerwie po między jednym a drugim gryzem.
- Nie.- odpowiedział chłodnym tonem.
- Dla czego?
- Bo nie byłem głodny.
- Nie można tak! Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.- spojrzałam na swoją bułkę.- Masz moją kanapkę. Ja i tak już nie dam rady.
- Nie chcę twojej kanapki.
- Co? Brzydzisz się?
- Nie! Po prostu nie mam ochoty. Przecież gdybym chciał, to bym sobie zamówił.
- Proszę.- podsunęłam mu jedzenie pod nos.- Masz to zjeść. Omijanie posiłków jest niezdrowe.
- Nie będę tego jadł.
- No już. Bez marudzenia.- wypuścił z frustracją powietrze i zabrał ode mnie kromkę uśmiechając się sztucznie. Na mojej twarzy zagościł triumfalny uśmiech. Patrzyłam jak powoli międlił kolejne kęsy.
- Kurwa!- zaklął uderzając w kierownicę pięścią, przez co odezwał się klakson.
- Co?
- Przez twoją cholerną kanapkę wjebaliśmy się w największe korki!- lustrował mnie wściekłym spojrzeniem.
- A co ci zrobiła moja biedna kanapka?
- Musieliśmy pojechać inną drogą, żeby mieć blisko Subway'a.
- Daj spokój. Już się przerzedza.- powiedziałam kładąc dłoń na jego ramieniu. Odwraca się w moją stronę i wpatruję się intensywnie w moje oczy.
- Weź rękę.- wyszeptał z trudem. Zszokowana zabrałam kończynę. Usiadł sztywno i przycisnął pedał gazu. Był spięty. Dla czego tak dziwnie zareagował na mój dotyk? Może mam brudne ręce? Oglądam dokładnie moje dłonie. Ani śladu jakiegokolwiek zabrudzenia. Zaczynam nerwowo bawić się palcami.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział swoim typowym, wzbudzającym respekt tonem. Podniosłam głowę. Oxford Street?
- Dla czego tu przyjechaliśmy?
- Na zakupy, a po co innego?
- Myślałam, że pójdziemy do jakiejś galerii.
- Tam nie kupimy rzeczy, których potrzebujesz.

Wyszłam z samochodu i powlekłam się za Harrym, który szedł nie ludzko szybkim krokiem. Prawie biegłam.

- Pospiesz się!- warknął zirytowany.
- Ale ja już szybciej nie mogę...- jęknęłam. Sapną z frustracją. Złapał mnie za nadgarstek i ciągnął bez jakichkolwiek ceregieli. Potykałam się o własne nogi. Wepchną mnie do jakiegoś sklepu. Nawet nie zdążyłam zobaczyć co to za marka. Burberry.
- Dzień dobry. W czym mogę...
- Nie dziękuję.- wysyczał Harry dalej ciągnąc mnie na smyka. Puścił mnie dopiero przy przymierzalniach.
- Masz tu na mnie czekać.- przykazał tonem nieznoszącym sprzeciwu, wskazując na skórzany fotel i po chwili zniknął gdzieś w głębi sklepu.
Byłam w trakcie czytania 'szalenie ciekawego' artykułu o spadku populacji pingwinów Adeli, kiedy gazeta została brutalnie wydarta mi z rąk. Nade mną stał Harry.
- Przymierz to.- rozkazał mi wkładając jakąś kieckę w ręce.
Zamknęłam się w przymierzalni. Przeciągnęłam przez głowę sukienkę. Muszę przyznać, że wyglądałam w niej całkiem nieźle. Spodobał mi się jej zwiewny materiał.
- Już?
- Tak.
Otworzyłam przymierzalnię. Patrzyłam na reakcje Harry'ego. Skanował moją sylwetkę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Nie.- powiedział kręcąc głową.
- Ale dla czego?- zaskomliłam do niego urażona.- Jest śliczna!
- Nie, bo nie.
- Harreh...- przeciągnęłam jego imię.- A w czym będę normalnie chodzić?- westchnął głęboko.
- No dobra.- pisnęłam radośnie a on tylko przykrył oczy dłonią i znowu pokręcił głową.

I w taki o to sposób mijały nam zakupy. Mniej więcej co drugi zestaw był odrzucany przez Harry'ego, ale jeżeli mi się spodobało, to wystarczyło trochę pojęczeć i ustępował. Po około godzinie zaczęłam się wygłupiać naśladując modelki a Harry albo pukał mi w czoło, albo śmiał się. Myślę, że Styles'a mogę spokojnie nazwać odstępstwem od stereotypu "mężczyzna na zakupach". Zabawa była przednia, a czas mijał w przyjemnej atmosferze dla obojga z nas. Właśnie wkładałam na siebie czarną sukienkę, która była ostatnią pozycją do zmierzenia.

Perspektywa Harry'ego.

Anabel wyłoniła się zza kotary. Stanęła tyłem do mnie. Sukienka idealnie podkreślała jej figurę. Fikuśne wiązania na plecach dodawały jej seksapilu. Wyglądała zniewalająco. Jest zdecydowanie najseksowniejszą kobietą jaką widziałem. A było ich trochę...
Wstałem z fotela i podszedłem blisko niej. Przejechałem ręką po jej talii i nachyliłem się w stronę szyi...
____________________________________________

Hejka!
No cóż... Rok szkolny za pasem.
W związku z tym, niestety rozdziały nie będą pojawiały się w środku tygodnia.
Będę się starała publikować next'y w weekendy.
Dziękuję bardzo za wszystkie miłe słowa.
Spisaliście się świetnie, więc  powiększam limit. :)

Kara xx.

8 komentarzy=nowy rozdział



12 komentarzy:

  1. Fragment z perspektywy Harrego djskfkdk

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja piernicze! Uwielbiam twojego bloga! Piszesz taki niesamowicie! Jesteś niesamowita! Nie przestawaj!!! Pisz dalej bi nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Alex
    spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com
    operacja -1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. cud miód i malina :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. CZADOWEEE;!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Gratuluję!
    Więcej informacji u mnie na blogu w zakładce Liebster Award
    http://zycie-podroz-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. A i czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj zaczęłam czytać twoje opowiadanie i jest super bardzo mi się podoba czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  8. O J A P I E R D O L E ! !
    Tego to się w ogóle nie spodziewałam...
    Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
    Troszkę krótki, ale zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny? Świetny blog!

    OdpowiedzUsuń