piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 3.(...) Wolałem cię kiedy byłaś młodsza, łatwiej się tobą kierowało.


"I choć trudno w to uwierzyć,
akceptacja kosztuje."

Katarzyna Nosowska.

Na reszcie na miejscu. Brama otwarta, czyli David jest w domu. On nigdy jej nie zamyka. Wjeżdżam na posesję i parkuję swoje BMW przed domem. Nawet nie mam zamiaru myśleć o wyciąganiu teraz tych wszystkich bibelotów z bagażnika. Jestem tak zmęczona tą podróżą, że sama ledwie utrzymuję się na nogach. Wysiadam z samochodu i kieruję się do drzwi, które oczywiście są nie zamknięte. Ja nie wiem, ten człowiek wszystko zostawia wy otwierane na oścież, zapraszając złodziei do środka. Zastanawiam się, po co nam jakiekolwiek zabezpieczenia, skoro on nawet nie z kwapi się przekręcić klucza w drzwiach.
Kiedy tylko przestąpiłam próg, owiał mnie cudowny zapach ciasta francuskiego z brzoskwiniami w syropie. Powiesiłam parkę na wieszaku i ściągnęłam buty.
- Mmmm. Miód na moje nozdrza.- powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Ha! Widzisz, ja wiem czym ci dogodzić.- powiedział Dave przytulając mnie do siebie.
- No to ba!- prychnęłam całując go w policzek.
- Wcześnie jesteś. Nie zdążyły się jeszcze upiec.
- A tam. Masz coś konkretnego? Bo JA BYĆ GŁODNA.- poklepałam się teatralnie po brzuchu.
- No chyba, ty nie nażarta istoto.- powiedział podnosząc pokrywkę garnka z którego parowała woń spagetti.
- Ja ci dam nie nażartą istotę.- trzepnęłam go w ramie. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Tęskniłam za tobą głupku!- powiedziałam tuląc się do jego torsu, bo górował nade mną  wzrostem, mimo, że mam  1.74 cm.
- Ja za tobą też mała.- pogłaskał mnie po głowie.
David, jak się można domyśleć, jest moim bratem. Przyrodnim. Oprócz tego, Brazylijczykiem. Tak. Zdecydowanie jesteśmy ciekawym rodzeństwem. Historia Dave'a jest dość smutna, jednakże z Happy End'em. Moi rodzice od zawsze uwielbiali podróżować. Włóczyli się po całym świecie. I kiedy mieli po 27 lat, pojechali do Brazylii, gdzie w przydrożnym rowie znaleźli 2 tygodniowego Day'a. Starali się od 2 lat o dziecko, jednak bez skutku. Więc nawet nie zastanawiając się, po załatwieniu wszystkich formalności, adoptowali i już prawnie jako ich syna zabrali go do Anglii. Mówili, że zakochali się w Nim od pierwszego wejrzenia. A dwa lata później urodziłam się ja.
Nigdy nie było między nami jakiś większych spięć. Zawsze jakoś się dogadywaliśmy. Z resztą, mamy tylko siebie. Dave zawsze się mną opiekował. Jesteśmy ze sobą bardzo związani. I właśnie dla tego tak boję się mu powiedzieć o tym, że przeprowadzam się do Londynu. Ba! I to do obcego faceta! Wolałabym nie widzieć jego reakcji. Trudno. Nie ma przebacz. Muszę mu powiedzieć.
- No siadaj księżniczko.- powiedział zajmując miejsce nad talerzem przede mną. Usiadłam na krześle i zaczęłam nawijać makaron na widelec. Nagle jakoś odebrało mi apetyt. Żułam bez przekonania kluski z sosem, błądząc gdzieś daleko myślami.
- Nie smakuje ci?- zapytał.
- Smakuje, jasne, że smakuje. Jest pyszne jak zawsze.
- To dla czego tak grzebiesz w tym talerzu?
- A tak jakoś...
- Co cię dręczy?
- Nic.
- Przecież widzę. Jesteś beznadziejnym kłamcą, a poza tym, znam cię na wylot. Gadaj. I to już!- westchnęłam ciężko. No to zaczynamy spowiedź.
- Pamiętasz jak powiedziałam ci, że dostałam pewną propozycję?
- No pamiętam.- wsadził porcję spagetti do ust.
- No więc, to nie jest taka zwykła propozycja.
- Ok, przejdź do rzeczy.
- Za 2 dni przeprowadzam się do Londynu. Będę dziewczyną do towarzystwa.- mina mu zrzedła. Widelec który trzymał w ręcę, upadł z brzdękiem na kamienny blat wyspy. A potem zaczął się śmiać, tak głośno i szczerze, jakby usłyszał żart roku.
- Tym to mnie rozbawiłaś.- otarł łzę śmiechu, która czaiła się w kąciku jego oka.- Żartujesz prawda?- spoważniał.
- Nie.
- Nie pozwolę ci.
- Nie pozwolisz mi, co?
- Nie ma mowy, żebyś była "panienką przy boku".
- Ty tu nie masz nic do gadania!
- Nie? Jestem twoim bratem! Mam się tobą opiekować.- nasze głosy były podniesione.
- Dave! Nie potrzebuję opieki 24 na dobę. Mam do jasnej cholery 20 lat!
- Ale zachowujesz się jakbyś miała 5! Nawet nie znasz tego faceta! I jeszcze mi powiedz, że z nim zamieszkasz!- krzykną.
- Tak. Zamieszkam z nim! Z resztą, ty też go nie znasz! Nawet nie wiesz jak ma na imię!
- Nie potrzebuję znać jego inicjałów, żeby stwierdzić, że jest nienormalny!
- Nie normalny? Po czym to wnioskujesz?!
- Po tym, że udało mu się ciebie omamić! Co ci obiecał? Pieniądze? Seks?
- Obiecał, że załatwi mi moją wymarzoną pracę!- krzyknęłam.
- No ciekawe jak?- popatrzył się na mnie z lekceważącą miną, zakładając ręce na piersi.
- Bo ma mnóstwo kontaktów! Jest bogatym biznesmenem! I ma na imię Harry.
- Boże, jesteś taka naiwna Anabel. I ty uważasz, że nie potrzebujesz nadzoru?! Jakiś stary dziwkarz namącił ci w głowie, a ty uwierzyłaś w każde jego denne kłamstwo!
- Nie jest żadnym dziwkarzem! Kim ty jesteś, żeby go oceniać?! A tak na marginesie, to on ma 20 LAT!- wrzasnęłam ostatni raz i krztusząc się własnymi łzami wybiegłam po schodach do mojego pokoju. Trzasnęłam z wściekłością drzwiami i zmęczona tą całą kłótnią osunęłam się po ścianie na podłogę.

Schowałam twarz w dłoniach i pozwoliłam dać upust we łzach, wszystkim kumulującym się od dawna we mnie emocjom. Jeszcze nigdy w życiu nie pokłóciłam się tak z David'em. Boże! Co ten chłopak ze mną zrobił?! Przez niego skaczemy sobie do gardeł z własnym bratem! Ale teraz nie mogę się już z tego wycofać. Podpisałam umowę. Klamka zapadła.
Płakałam tak pewnie z 15 minut. Czułam ogromną ulgę. Wyrzucenie wszystkiego z siebie na prawdę pomaga. Byłam jednak tak wyczerpana, że nie miałam siły się podnieść. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi.
- Bella, skarbie. Przepraszam.- mówił łagodnym głosem David.
- Ha! Teraz skarbie!- prychnęłam. Słyszałam jak wzdycha.
- Anabel..., proszę. Wpuścisz mnie?
- Zastanowię się.
- No nie bądź taka, Rudy (czyt. Rudi).- nienawidziłam kiedy tak mnie nazywał. Wstałam i otworzyłam drzwi. Wymierzyłam siarczystego liścia w jego prawy policzek.
- Au!- jękną.- Za co to było?
- Za to, że się na mnie wydarłeś.- spoliczkowałam go po raz drugi.- A to za to, że nazwałeś mnie Rudy.
- No dobra. Lepiej ci?- powiedział pocierając dłonią twarz.
- Tak.- wyszczerzyłam się.
- Chociaż tyle.- mrukną i oboje się roześmialiśmy.
- Przepraszam cię, że byłem taki zły, ale na prawdę się wściekłem.- wziął mnie w ramiona.- Wybaczysz?- zrobił minę kota z Shrek'a.
- Mooooże.- przeciągnęłam  kręcąc głową.- No wiesz głupku, że tak!
- Chciałem to usłyszeć.- wywróciłam oczami.
- Ale to nie zmienia faktu, że przesadziłeś robiąc z tego taką awanturę.
- Wiem, ale ja się o ciebie martwię Ana. Jesteś moją jedyną, małą siostrzyczką. Nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził.
- Rozumiem, ale musisz się pogodzić z tym, że jestem już dużą dziewczynką i nie trzeba mnie "prowadzić za rączkę".
- Wiem, ale trudno mi to zaakceptować.- westchną ciężko.- Wolałem cię kiedy byłaś młodsza, łatwiej się tobą kierowało.
- Dupek.- trzepnęłam go w ramie i oboje się zaśmialiśmy.
- Dla czego się tak szybko wynosisz?
- Nie wiem. Harry tak zarządził.
- Kutas. Pamiętaj, jeżeli kiedykolwiek coś ci zrobi, masz mnie o tym powiadomić. Jasne?
- Tak.
- No! I tak ma być.
- Kocham cię durniu.- wtuliłam głowę w jego ramię.
- Ja ciebie też Rudy.

***
- Na pewno masz wszystko?- David molestuje mnie tym pytaniem jakiś setny raz.
- Tak, na pewno.- wywróciłam oczami.
- Dobrze.- przytulił mnie do siebie.- Masz mi tam na siebie uważać!- polecił.- I dzwonić co najmniej raz w tygodniu.
- Tak, wiem.
- To dobrze. Pa pa siostrzyczko.- zmiażdżył mnie ostatni raz w braterskim uścisku i w końcu wypuścił z ramion.
- Pa.- cmoknęłam go ostatni raz i ruszyłam w stronę sali odlotów ciągle jeszcze machając.
Usiadłam na pierwszym-lepszym wolnym krześle, stawiając moją monstrualnej wielkości walizkę obok. Harry mówił, żebym zapakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Nie przewidział jednak, że wszystkie moje rzeczy są niezbędne. Skutkiem tego jest to, że mój bagaż gabarytami niewiele traci do mnie samej i jest cholernie ciężki. Rozmyślania przerwał mi dzwonek telefonu. No fajnie, jak ja go teraz znajdę. Zaczęłam przegrzebywać całą torbę podręczną, modląc się, żeby telefon nie przestał dzwonić. Jest moja zguba! Szybko odebrałam.
- Halo? Harry?
- Tak. Zaszły pewne zmiany.
- Jakie?- zapytałam zdenerwowana.
- Polecisz moim prywatnym samolotem.

-------------------------------------------------------------------------------
Cześć Bejbsy!
Co tam u was? U mnie ok.
Przepraszam za ten rozdział. Wiem, jest nudny jak flaki z olejem, ale obiecuję, że następne takie nie będą.
Wprowadzam limit.
 Do następnego.
4 komentarze=nowy rozdział.

Kara xx

6 komentarzy:

  1. Dave kochany starszy brat <3
    Czekam z ciekawością na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie, ciekawie.. Dawaj dalej!
    Alex xoxo
    spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com
    operacja-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. wow jeden z lepszych blogów jakie czytałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ona ma fajnego brata! Widać, że zależy mu na siostrze :-D nie dziwię się, że tak zareagował w pełni popieram jego reakcje, a do tego na jego miejscu zamknęłabym ja w pokoju xd
    Biznesmen Harry ma prywatny samolot, dlaczego mnie to nie dziwi? Ciekawe czemu zaszły te zmiany, ehh.
    Czekam na kolejny rozdział, bo ten jest świetny i pozdrawiam :-*

    http://right-now-one-direction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rodział.
    Podoba mi się opowiadanie.
    Hahah i Harry taka gruba ryna z prywatnym samolotem...
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    też dopiero zaczęłam :D
    Vicky :D
    http://clockworklove.blogspot.nl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nudny jak flaki z olejem? Jeżeli te niby takie są to ja czekam na kolejen ahhaah ;D Przecież te rozdziały są mega, a ty mówisz, ze to dopiero początek? Wow... Matko to dawaj kolejny rozdział...
    Ale mi się entuzjazm udzielił hahah :)
    No, ale wróćmy do rozdziału.
    Owwww....Ale ma fajnego brata. Słodziak.
    Dobrze, że jednak się zgodził na jej wyjazd. To będzie dla nich trudne, ale jakoś dadzą rade.
    No to Harry se wymyślił. Prywatny samolot.
    Nieźle. :)
    I Jak już mówiłam- czekam na kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam Bella♥

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń