piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 2. (...) Lepiej ze mną nie zadzieraj, ukończyłam internetowy kurs kung-fu.


Rozdział dedykuję Camile, jako, że pierwsza dodała się do obserwatorów.


Ludzie są jak linie papilarne.
Tak samo jak nie ma na całym świecie dwóch takich samych układów tych linii,
tak nie ma takich samych osób.

MYŚL

(...)
- Jaka umowa i kto do cholery mówi?!
- Anabel, Anabel Smith.
- Ugh. To ty.- powiedział tonem typu: "Boże, znowu ta pojebuska".- Dobrze, ale mogłabyś na przyszłość dzwonić o bardziej przyzwoitej porze? Niektórzy tu PRÓBUJĄ spać!- warkną, szczególnie podkreślając słowo "PRÓBUJĄ".
- Ok, ok. A ty mógłbyś być bardziej milszy "na przyszłość".
- Ja decyduję o tym, jak miły jestem w stosunku do innych.- powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.- I tak cię potraktowałem ulgowo.
- HA HA HA! Och, to zaszczyt być potraktowanym przez ciebie, że tak powiem 'specjalnie'.
- Muszę ci powiedzieć, że jesteś wyjątkowa.- tym to mnie zbił z tropu.- Jeszcze żadna osoba nie wkurwiła mnie tak szybko podczas rozmowy.
- Nawzajem.
- Cieszę się, że się rozumiemy, a teraz pozwolisz, że wrócę do łóżka.
- A może tak ustalimy jakąś datę spotkania, żeby obgadać szczegóły naszego 'interesu', co? Czy to też masz zamiar olać?
- Racja, w prawdzie nie wiem  skąd to "TEŻ" i co "OLAŁEM", ale spotkanie to dobry pomysł.-powiedział.- Piątek, 17.00.- zarządził od razu się rozłączając.
Nie no! Nawet się nie zapytał czy mi pasuje! Co za pieprzony egoista! Coś czuję, że trudno się nam będzie dogadać.
Ta rozmowa mnie tak rozbudziła, że mimo wczesnej pory wstałam i skierowałam się do łazienki. Moje oczy, policzki, włosy, ubrania, skóra i wszystko inne tworzyło razem istny obraz nędzy i rozpaczy. Ściągnęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała wartko strumieniami po moim ciele, spłukując spieniony płyn do kąpieli. Wyszłam z brodzika i otuliłam się pachnącym różami, śnieżnobiałym ręcznikiem. Wytarłam się dokładnie i opuściłam łazienkę. Ubrałam się we wcześniej przygotowany zestaw i zeszłam na śniadanie.


***
Boże... Dla czego w tym cholernym Londynie są takie sakramenckie korki?! Wyjechałam SPECJALNIE żeby się nie spóźnić, o 15.30 a jest za 10 piąta i zostało mi do pokonania 10 kilometrów. Jednak nie ma to jak stary, dobry Liverpool. Dojeżdżam na miejsce o 17.15. O mało nie zabijając się na szpilkach, biegnę do restauracji o chwytliwej nazwie: "Naked". Wpadam do lokalu jak burza, co sprawia, że twarze prawie wszystkich osób zwróciły się na mnie. Uśmiechnęłam się przepraszająco i zaczęłam rozglądać się za Harrym. Siedział w rogu sali pochylony nad smartphonem. Poprawiłam kucyka, wygładziłam sweter i dostojnym krokiem ruszyłam do przodu.
- Cześć ja...
- Spóźniłaś się.- przerwał mi beznamiętnym głosem, nawet na sekundę nie podnosząc oczu z nad telefonu.
- Wiem, przepraszam ale były straszne...
- W wyższych sferach spóźnienie uważane jest za szczyt ignorancji.- znowu się wtrącił nadal kompletnie zaabsorwowany czymś co robił. Miarka się przebrała, to za dużo jak na moje szczególnie nadwyrężone dzisiaj nerwy.
- Wiesz, może "Wyższych Swer" nie obchodzi to, że o tej porze są największe korki, ale to nie moja wina, że m tym pierdolonym Londynie przejechanie kilkunastu kilometrów zajmuje 2 i pół godziny!- wrzasnęłam wyrzucając ręce do góry w geście frustracji.- Z resztą, kto tutaj jest do cholery bez manier?! Mama cię nie nauczyła, że podczas rozmowy patrzy się drugiej osobie w oczy? Nie jestem jakimś cholernym bazyliszkiem!- warknęłam cała się trzęsąc ze złości. Oddychaj Anabel, oddychaj.
Harry powoli podniósł głowę.
- No nareszcie! Wielmożny pan Styles raczył na mnie spojrzeć!- powiedziałam prychając. Wzrok Lokowatego przeszył mnie na wylot. Jego srogie, ciemno zielone tęczówki wyrażały coś czego nie da się opisać. Złość? Wściekłość? Uraza? Smutek? Może nawet... ból. Nic nie powiedział. Nie musiał. Opadłam zmrożona na krzesło. Potem jego wzrok złagodniał. Znowu powróciła ta mglista zieleń.
- Możemy kontynuować?- powiedział lekceważącym tonem, na co odpowiedziałam skinieniem głowy.
- Więc tak.- zaczął - Twoje obowiązki ograniczają się do towarzyszenia mi w różnej maści spotkaniach. I to właściwie tyle. Pracę ci załatwię po upłynięciu 12 miesięcy lub wcześniej, jeżeli będziesz chciała, ale to nie zmienia faktu, że masz być moją towarzyszką do końca umownej daty.- wziął głęboki oddech- Masz jakieś pytania?
- Tak. Czy to czasem nie miało być pół roku?
- Och, faktycznie. To pół roku.
- Nie, może być rok.
- Dobrze, w takim razie rok. Jeszcze coś?
- Czy my jakoś spiszemy tą umowę, czy nie?
- Możesz ją dostać na papierze. Myślę, że nawet mam ją ze sobą.- schylił się i zaczął grzebać w swojej teczce. Wyciągną biały listek papieru włożony w 'koszulkę' i położył go na stole zwracając go w moją stronę. Wzięłam go do ręki i prześledziłam wzrokiem.
- Wygląda to uczciwie. Zgoda. Masz może jakiś długopis?- natychmiast położył obok mojej ręki czarny przedmiot. Złożyłam swój podpis na świstku i podałam go Harry'emu.
- Chcesz coś zamówić?- zapytał wpatrując się we mnie wyczekująco.
- Hmm.- przewertowałam kartę dań i wybrałam jedną pozycję. - Mrożoną Latte.
- Coś jeszcze?- powiedział damski głos, a ja podskoczyłam przestraszona.- Mamy wyśmienitą Panacottę.
- Hm. Przekonała mnie pani.- uśmiechnęłam się do wyglądającej na miłą kelnerki.- Poproszę.
- Świetnie.- odpowiedziała mi tym samym.- Dla pana?- zwróciła się do Stylesa.
- Nie. Mam już espresso.- powiedział tak szorstkim tonem, że obie ze stojąco obok mnie blondynką, skrzywiłyśmy się.
- Dziękuję. Mogę zabrać menu?- zapytała wciąż jeszcze lekko zdziwiona chłodem Harry'ego.
- Tak.- uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco. Kiwnęła głową i odeszła razem z wcześniej wspomnianymi przedmiotami.
- Dla czego byłeś dla niej taki niemiły?- zapytałam oburzona.Odstawił z hukiem filiżankę.
- Nie byłbym niemiły gdyby myślała!
- Czym ona zawiniła?!
- Do jasnej cholery! Przecież widzi, że trzymam w ręce kawę i pyta czy nie chcę czegoś zamówić. To chyba jasne, że nie!
- No chyba właśnie nie! Ma obowiązek się zapytać czy czegoś nie chcesz. Przecież miałeś tylko kawę, może myślała, że chcesz deser?
- Przecież jakbym chciał deser, to bym go zamówił od razu!
- A skąd miała wiedzieć, że nie nabrałeś ochoty na niego w tym czasie?! Nie jest do cholery jakimś jasnowidzem, żeby wiedzieć co ci się we łbie ujebało!- cała trzęsłam się ze złości. Na twarzy Harry'ego gościł niespodziewanie rozbawiony uśmiech. Zdziwiłam się. Odwróciłam głowę. Obok mnie stała ta sama kelnerka. Miała otwarte usta i szeroko otwarte oczy.
- To ja może już pójdę.- ocknęła się nagle, zostawiła tacę z moim zamówieniem i odeszła. Przetarłam twarz ręką.
- No i co się szczerzysz?- powiedziałam półgłosem do świetnie bawiącego się Harry'ego.- Zaraz zetrę ci ten uśmieszek z twarzy.- zagroziłam mu palcem.
- Grozisz mi?- powiedział próbując udawać powagę.
- Tak.- uniosłam brwi do góry.
- A co ty mi niby możesz zrobić, słońce?- prychną siadając na krześle w lekceważącej pozycji.
- Lepiej ze mną nie zadzieraj, ukończyłam internetowy kurs kung-fu. Ha-ya!- wywinęłam rękami w typowy dla nindży sposób, śmiejąc się przy tym. To rozładowało napięcie i oboje zaczęliśmy się śmiać jak nienormalni. Jego śmiech był tak dźwięczny, tak miły dla ucha, że mogłabym go słuchać wiecznie.
A poza tym, dodawał mu niesamowicie wiele uroku; nie potrafiłbyś sobie wyobrazić, że ktoś  wyglądający jak on, może być tak szorstki. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Kiedy tylko przestał się śmiać, znowu 'przywdział' swoją kamienną maskę. Poprawił marynarkę i już któryś raz z kolei przeczesał palcami włosy. Robił to w niezwykle seksowny sposób. Oh God, moje myśli mnie przerażają. Nie. On jest pociągający. Jest BAAAARDZO pociągający. Nie ma co ukrywać.
- Ile mniej-więcej razy w tygodniu są te bankiety i tp.?
- 2, 3, czasem nawet 4.
- Kurde. To często.
- Możesz dojeżdżać.
- Tak, tylko, że mieszkam jakieś 300 kilometrów od Londynu.
- Skąd jesteś?
- Z Liverpool'u.- Szatyn zmarszczył brwi, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał.
- Zamieszkasz ze mną.- powiedział pewnym swego głosem. Nie, on stwierdził. Tak po prostu stwierdził. Jakby to było głupie pójście do kina.
- Chyba żartujesz.
- Nie, mówię zupełnie poważnie.
- Nie ma mowy żebym z tobą mieszkała.
- A masz inny wybór?- właśnie. Czy ja mogę coś innego zrobić? Zanim znajdę jakieś dobre lokum w przystępnej cenie, minie pół roku od biedy. Mavis oczywiście mnie namawiała, żebym z nią zamieszkała, ale przecież nie zwalę się jej tak nagle na głowę. Nie, nie mam wyboru.
- Tak myślałem.- powiedział uśmiechając się triumfalnie.- Kupię ci bilet na samolot z Liverpool'u do Londynu, na następny piątek. Weź ze sobą tylko najważniejsze rzeczy. Wszystko kupię ci tutaj.
- Nie ma mow...
- Do zobaczenia w następny piątek.- zostawił na stole 50 funtów i wyszedł. Po prostu wyszedł.
I stało się. Mavis postawiła na swoim. Przeprowadzam się do Londynu.
---------------------------------------------------------------------------------

Cześć Skarbki!
Jak się macie? Czy tylko ja mimo wakacji mam tyle obowiązków?
Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłam się zebrać w kupę i tego napisać.
Jeszcze mam codziennie treningi, więc to już wyjmuje mi jakieś 4 godziny dziennie + dochodzą inne zajęcia, i nawet się nie obejrzę, a jest 23. Jakaś masakra.
Zrobiłam małe zmiany jeżeli chodzi o osoby wcielające się w bohaterów drugoplanowych.
Więc zajrzyjcie. :)
Dziękuję za takie miłe słowa i nominację.
Zachęcam do dodawania się do obserwatorów i KOMENTOWANIA.
Do następnego rozdziału. :***


Kara xx.

Czytasz? Skomentuj!

7 komentarzy:

  1. Rozdział genialny! <3
    Dziękuję za dedykację!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, nie ma za co. Przecież obiecałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz.. Kiedy tak to czytam to przypomina mi się pewna książka którą ostatnio przczytałam.. 50 Twarzy Greya coś ci mówi? Zdaje mi się że będziesz tego bloga na tej książce wzorować..
    A tak wg to prosiłaś żebym wpadła no to wpadłam (ale na przyszłość zostawiaj linka). Dodaje się do obserwatorów. Jeśli ty jeszcze nie onserwujesz mojego bloga, to serdecznie cię do tego zapraszam i zapraszam na mojego drugiego bloga którego niedługo mam zamiar wznowić
    operacja-1d.blogspot.com
    spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, zapomniałam wstawić linka! Sorki. :) Spotkanie po koncercie obserwuję. Na operację 1d też zajrzę. Wiesz, nie czytałam 50 Twarzy Greya. Nie wiem o co właściwie tam biega. Tylko tyle, że to erotyk. Bardziej zainspirował mnie do tego film Pretty Woman.

      Usuń
  4. Harry jako biznesmen no tego jeszcze nie było xd
    Podoba mi się Twój blog :-) naprawdę fajnie piszesz, ciekawe opowiadanie, a obsada najlepsza :-D
    Na pewno wpadnę przeczytać kolejny rozdział :-)
    Pozdrawiam i życzę weny :-*

    Jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie ;-)
    http://right-now-one-direction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde nieźle! '
    Hahah zamieszka z nim? To dopiero będzie ciekawe :D
    Widzę, że z Harrego taki twardy charakterek powstał :)
    Jetem strasznie ciekawa jak dalej się to potoczy ;p
    Świetni i wciągająco piszesz :D
    Powodzenia;p
    Pozdrawiam Bella ♥

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie ale małe literki i nie chce mi się czytać powiększyć będziesz miała 1 czytelnika więcej =p

    OdpowiedzUsuń