" Wyglądasz pięknie - powiedziało serce,
lecz usta nie zdołały powtórzyć... "
MYŚL.
(...)- Jeszcze raz dziękuję, za śniadanie. Było pyszne.- wstał z krzesła i opuścił kuchnię.
Mam zrobić się na bóstwo. Niby wiadomo o co chodzi ale to wcale nie jest takie jednoznaczne. No bo przecież dla jednych facetów "bóstwo" oznacza blondi metr-80 w spódnicy długości opaski do włosów i bluzce z dekoltem do pępka, którą zdecydowanie nie jestem.
Dopijam kawę i idę do sypialni wpadając wcześniej na Harry'ego. Oczywiście w garniturze.
- Wybrałem ci już ubrania, w których pójdziesz. Całą resztę pozostawiam twojej inwencji twórczej. Tylko nie zapomnij, że to spotkanie biznesowe.- pouczył mnie i odszedł. WOW! No dziękuję ci Harry, że pozwoliłeś mi samodzielnie zrobić makijaż i fryzurę! Ciekawe, czy bieliznę też mi wybrał?
Hmm, skoro Harry tak wspaniałomyślnie 'wyręczył' mnie z wybierania kreacji na dzisiejszy wieczór, to co ja będę robić przez resztę dnia? Fuck! Wkurwił mnie tym! Co on myśli, że sama nie potrafię się ubrać? W dupie go mam! Ubiorę się tak, jak będę chciała. Jeszcze mu szczęka do ziemi opadnie!
Ale zanim to zrobię, zadzwonię do Dave'a.
- Hej braciszku!
- No cześć kochanie! Niezłe masz przyspieszenie z tym dzwonieniem.
- Oj, no wiem. Jakoś tak cały czas mnie coś odciągało. Co robisz?
- Właśnie zbieram się do pracy. Za pół godziny mam trening. A ty?
- Nic szczególnego.
- A jak z tym, jak mu tam?
- Harry'm.
- Nie ważne. Jak?
- Normalnie, a jak ma być?
- Sypiacie ze sobą?
- Co?! No chyba sobie żartujesz!
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem.- powiedział i usłyszałam jego rytmiczny śmiech.
- Nasze pokoje nawet nie są koło siebie! Jak mogłeś pomyśleć, że ja... z nim... To niedorzeczne!
- Dobra, dobra. Nie bulwersuj się tak.
- To ty mnie nie denerwuj!
- Ok. Muszę kończyć, praca wzywa. Pa, mała.
- Pa.
Nie no. Jak on mógł pomyśleć, że ze sobą sypiamy. Przecież to czysty interes! On nawet mnie nie pociąga! Jest przystojny i seksowny ale nic więcej. Z resztą, nie mój typ faceta.
Wyprowadził mnie tym z równowagi. I on, i Styles! Z facetów są cholerne drażniki! Ugh.
***
Okazało się, że mam aż za nadto zajęć, mianowicie moja garderoba potrzebowała rozplanowania i przede wszystkim musiałam rozpakować te wszystkie ciuchy. Było trudno i zajęło mi to prawie 5 godzin ale jestem zdecydowanie zadowolona z efektu końcowego. Jest godzina 16.00. Czas wziąć się za przygotowania do tego, całego bankietu.
Pierwszą rzeczą, którą wykonałam, było wzięcie prysznica. Następnie zrobiłam make up, żeby zdążył wyschnąć, zanim ubiorę się w rzeczy, które wybrałam sobie podczas pracy w garderobie. Kolejnym etapem moich przygotowań była fryzura, nad którą męczyłam się najdłużej. Śmiejcie się wszyscy faceci, ale my - kobiety, wiemy, że ułożenie artystycznego nieładu na głowie jest trudniejsze niż jakkolwiek skomplikowana fryzura. Założyłam jeszcze ciuchy i byłam gotowa. Kiedy patrzyłam na całokształt mojej twórczości, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jeszcze temu wpieprzającemu-swój-nos-wszędzie Harry'emu w pięty pójdzie! Nie mogę się doczekać jego reakcji.
Perspektywa Harry'ego
Wyszedłem z windy i przemierzając korytarz, stanąłem przed drzwiami.
Mam nadzieję, że Anabel jest już gotowa. Jest 17.30, a bankiet zaczyna się o 19.00, więc nie mamy wiele czasu na dojazd.
Drzwi były otwarte, więc nie musiałem kłopotać się szukaniem kluczy. Normalnie to by mnie zdenerwowało ale to zawsze oszczędzona minuta. Wszedłem do środka. Nie rozbierając nawet płaszcza powędrowałem w głąb mieszkania.
- Anabel.- zawołałem.- Jesteś gotowa?
- Tak.- powiedziała i wyszła z sypialni.
Nie posłuchała mnie. Ubrała się w coś innego.
Zrobiła źle, że mnie nie posłuchała ale wyglądała jak anioł, wspaniale, cudownie, pięknie, genialnie całkiem dobrze.
Stała w kokieteryjnym rozkrok, który podkreślał jej długie nogi. Ręce miała zaplecione na piersi. Jej usta układały się w tajemniczy uśmiech a'la "Mona Lisa" a oczy patrzyły z ukrywaną wyższością i zadowolonym z siebie, figlarnym błyskiem.
Perspektywa Anabel
- Nie założyłaś tego, co ci przygotowałem.- powiedział wyprutym z emocji tonem.
- Nie spodobało mi się.- mruknęłam.
- Hmmm... Jeszcze wczoraj byłaś zachwycona tą sukienką. Miałem wrażenie, że sprzedałabyś za nią duszę.- rzekł z kpiną w głosie.
- Tylko krowa nie zmienia poglądów.- rzuciłam obojętnie i przeszłam obok, spoglądając na niego wymownie.- Możemy iść.- powiedziałam zgarniając ze stołu kopertówkę i narzuciłam na siebie czarny płaszcz.
- No? Idziemy?- rzuciłam niecierpliwie patrząc na jego nieobecny wzrok.
- Tak, oczywiście.- ockną się i ruszył z buta przez drzwi i kiedy ja również opuściłam mieszkanie, zamkną zamek na klucz.
5 minut później oboje byliśmy już w drodze, która od naszego dogryzania przebiegała w ciszy rozpraszanej jedynie przez nasze (nie wiedzieć czemu) nierówne oddechy. Bawiłam się klapą mojej torebki, nie wiedząc co robić z rękoma.
- Przestań.- bezgłos został przerwany przez Harry'ego.
- Co?
- Przestań bawić się tą torebką.
- Dla czego?
- Bo mi to przeszkadza.
- Co?
- Przestań bawić się tą torebką.
- Dla czego?
- Bo mi to przeszkadza.
- Nie rozumiem.
- CO W TYM DO ROZUMIENIA?! PO PROSTU PRZESTAŃ!- wrzasnął. Patrzyłam się na niego zdziwiona. Co go nagle ugryzło?
Wzruszyłam ramionami i dla świętego spokoju odłożyłam torebkę na bok.
Około 30 minut później zajechaliśmy pod 5-gwiazdkowy hotel o nazwie: "Hibiscus". Wcześniej jakoś o tym nie myślałam ale teraz zaczynam się denerwować. A co jeśli się wygłupię? Palnę coś nie odpowiedniego i zrobię z siebie idiotkę.
- Anabel. - usłyszałam zniecierpliwiony głos Harry'ego, który stał przed otwartymi drzwiami z mojej strony, trzymając wyciągniętą dłoń.
Ujęłam ją i wysiadłam z samochodu. O dziwo była niezwykle miękka w dotyku, ale przede wszystkim na prawdę duża. Moje dłonie nie są jakoś specjalnie małe ale porównując je do jego, to można stwierdzić, że Harry trzyma za rękę dziecko z przedszkola.
- Chodźmy. - mruknął ledwo słyszalnie i pociągnął mnie delikatnie do przodu.
Podążyłam za nim niepewnie. Stanęliśmy przed oszklonymi drzwiami, których pilnował postawny murzyn. Mężczyzna już otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, lecz Harry go ubiegł.
- Styles. - powiedział chłodnym tonem, na co ochroniarz skinął głową i powrócił do swoich obowiązków.
Weszliśmy do eleganckiego hallu. Podłoga była wyłożona marmurem a na kremowych ścianach wiły się fioletowe kwiaty.
- Panie Styles. Zapraszamy do sali bankietowej. - pobiegł do nas ubrany w frak mężczyzna i zapraszającym gestem dłoni wskazał nam ogromne pomieszczenie pełne ludzi.
- Nie wolno ci z nikim rozmawiać. Masz się tylko ładnie uśmiechać i przytakiwać. A przede wszystkim trzymaj się mnie.- rozkazał mi i wciągnął na salę.
- CO W TYM DO ROZUMIENIA?! PO PROSTU PRZESTAŃ!- wrzasnął. Patrzyłam się na niego zdziwiona. Co go nagle ugryzło?
Wzruszyłam ramionami i dla świętego spokoju odłożyłam torebkę na bok.
Około 30 minut później zajechaliśmy pod 5-gwiazdkowy hotel o nazwie: "Hibiscus". Wcześniej jakoś o tym nie myślałam ale teraz zaczynam się denerwować. A co jeśli się wygłupię? Palnę coś nie odpowiedniego i zrobię z siebie idiotkę.
- Anabel. - usłyszałam zniecierpliwiony głos Harry'ego, który stał przed otwartymi drzwiami z mojej strony, trzymając wyciągniętą dłoń.
Ujęłam ją i wysiadłam z samochodu. O dziwo była niezwykle miękka w dotyku, ale przede wszystkim na prawdę duża. Moje dłonie nie są jakoś specjalnie małe ale porównując je do jego, to można stwierdzić, że Harry trzyma za rękę dziecko z przedszkola.
- Chodźmy. - mruknął ledwo słyszalnie i pociągnął mnie delikatnie do przodu.
Podążyłam za nim niepewnie. Stanęliśmy przed oszklonymi drzwiami, których pilnował postawny murzyn. Mężczyzna już otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, lecz Harry go ubiegł.
- Styles. - powiedział chłodnym tonem, na co ochroniarz skinął głową i powrócił do swoich obowiązków.
Weszliśmy do eleganckiego hallu. Podłoga była wyłożona marmurem a na kremowych ścianach wiły się fioletowe kwiaty.
- Panie Styles. Zapraszamy do sali bankietowej. - pobiegł do nas ubrany w frak mężczyzna i zapraszającym gestem dłoni wskazał nam ogromne pomieszczenie pełne ludzi.
- Nie wolno ci z nikim rozmawiać. Masz się tylko ładnie uśmiechać i przytakiwać. A przede wszystkim trzymaj się mnie.- rozkazał mi i wciągnął na salę.
___________________________________
Hej!
Oto i nowy rozdział.
Zauważyliście pewnie, że większości rozdziałów są pewne przekreślone zdania/słowa. Osoby, które czytały Dotyk Julii, wiedzą o co chodzi, jednak pewnie sporo z was może nie rozumieć przesłania tych dziwnych "ozdobników".
Są to bowiem myśli bohaterów, pokazujące wewnętrzną batalię jaką prowadzą i stłumione w sobie emocje.
Jest to takie pokazanie sprzeczności ich prawdziwych myśli i myśli, które sobie wmawiają.
Mam nadzieję, że trochę wam to rozjasniłam. :)
Postanowiłam wrócić do limitu.
Chcę zobaczyć ile osób czyta to opowiadanie.
Kara.
20 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ