"Nie oczekuj ode mnie przeprosin.
Nie mam zamiaru przepraszać,
za to, jaka jestem."
MYŚL
W drzwiach do salonu stał Harry. Oczy miał szeroko otwarte, a jego skórzana teczka w odcieniu smoły leżała na podłodze, tak jakby przed chwilą upadła. Patrzyliśmy się tak na siebie jak ciele na malowane wrota, aż w końcu ocknęłam się i próbując zakryć swoje ciało chodź trochę, pobiegłam do sypialni. Ja-pier-do-le - usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Jestem kompletną idiotką. Wolę nie wiedzieć co sobie Harry o mnie teraz myśli. Na pewno coś typu: "Z kim ja mam do czynienia?" albo "Skoro tutaj praktykuje striptiz, to boję się pomyśleć co robi u siebie w domu".
Czas: 21:14.
Stan sytuacji: Od trzech godzin siedzi w sypialni.
Stan psychiczny: Desperacka próba usprawiedliwienia swojego psychicznego zachowania.
Stan fizyczny: Odziana w dresy i dzianinowy sweter. Żołądek przysechł do kręgosłupa.
Właściwie gdyby nie to, że nie mam dostępu do jakiegokolwiek pożywienia, to mogłabym spędzić tu resztę swojego jestestwa. Mój brzuch po raz kolejny dzisiejszego dnia wniósł głośny sprzeciw. Mam wrażenie, że ludziom mieszkającym pod spodem drży sufit.
Czas: 21:21
Stan sytuacji: Dajcie spokój...
Stan psychiczny: Oślepienie umysłu głodem.
Stan fizyczny: Skrajne wygłodzenie.
Dobra, koniec z tym. Trzeba stanąć z problemem twarzą w twarz. A mój problem ma burzę loków i te cholerne, szmaragdowe tęczówki.
Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Położyłam dłoń na zimnej klamce. Wahając się chwilę nacisnęłam ją. Szłam powoli przez korytarz przemyślając każdy następny krok, aż trafiłam do łuku drzwiowego, który rozpoczynał salon. "Mój problem" siedział na kanapie wpatrując się w zacięcie w telewizor. No to na trzy. 1..., 2..., 2 i jedna trzecia, 2 i jedna czwarta, 2 i pół..., no dobra, 3.
- Harry, ja...
- Nie odzywaj się.- przerwał mi stanowczym, aczkolwiek spokojnym głosem.
I całą moją determinację szlag trafił. Omijając sofę szerokim łukiem idę do kuchni. Staję na przeciwko lodówki i otwarłam jej wrota. W środku w prost świeci pustkami. Na górnej półce stoi słoik musztardy i parę wyschniętych na wiór kawałków sera żółtego. Pasowało by zrobić na prawdę SPORE zakupy jedzeniowe. Westchnęłam i przystąpiłam do przeszukiwania szafek i szuflad. Na trafiłam na przeterminowaną o 2 lata zupkę chińską i (całe szczęście) nadawający się do spożycia budyń. SZLAG. Przecież nie ma mleka! Chyba będę musiała pójść spać głodna.
Wzdycham ciężko i człapię do sypialni raz jeszcze spoglądając na Harry'ego.
Biorę prysznic, zakładam piżamę i wślizguję się pod kołdrę. I znów ten oszałamiający zapach. Przytulam się do poduszki i odpływam.
Perspektywa Harry'ego
Biorę pilota w dłoń i naciskam czerwony przycisk. Poruszające się na ekranie obrazy ustępują miejsca czarnemu tłu. Przecieram zmęczone oczy i wstaję z kanapy.
Nadal nie mogę się otrząsnąć. Kiedy ją zobaczyłem... prawie nagą. Po prostu... Ugh.
Trzęsę głową i podążam w pożądane miejsce. Zanim będę w łazience, zatrzymuję się na chwilę obok łóżka. Zwinięta w kłębek leży na materacu pozbawiona okrycia. Tocząc wewnętrzną batalię biorę za rąbek kołdry i okrywam jej gołe ramiona. Opuszczam sypialnię rzucając ostatni raz okiem na śpiącą Anabel.
Perspektywa Anabel
Budzę się o w pół do szóstej. Po ubraniu się przystępuję do realizacji mojego planu na poranek. Zakładam parę czarnych Converse'ów, narzucam na ramiona dżinsową kurtkę i wychodzę z domu. Robię szybkie zakupy w pobliskim Tesco i wracam do mieszkania z naręczem siatek pełnych jedzenia. Rozpakowuję nabyte rzeczy i zaczynam przygotowywanie śniadania.
Patrzę na suto zastawiony stół i czuję jak napełnia mnie duma.
- No nieźle.- słyszę ochrypnięty głos, pod wpływem którego podskakuję. Odwracam się w tył. Harry stoi nonszalancko oparty o framugę. Przejeżdżam wzrokiem po jego sylwetce. Bose stopy, wiszące na biodrach szare dresy, pięknie wyrzeźbiona klatka piersiowa ozdobiona tatuażem przedstawiającym wielkiego motyla oraz cudowne jaskółki spoczywające na jego piersiach. Wpatruję się tak w jego boskie ciało, docierając w końcu do okraszonej powstrzymywanym uśmiechem twarzy i brązowych loków, które po raz pierwszy widzę w uroczym nieładzie.
- Śniadanie.- tylko tyle udaje mi się wykrztusić.
- Ta kuchnia chyba w życiu nie widziała tyle jedzenia.- mówi, tym razem otwarcie się uśmiechając. Dodaje mi tym otuchy.
- Zastanawiałam się już, czy nie jesteś czasem wampirem.- roześmiał się.
- Raczej nie, a dla czego?
- Bo tutaj nie było kompletnie nic do jedzenia! Czym ty się żywisz na co dzień?
- Zazwyczaj jem coś na mieście. Nie mam czasu na przygotowywanie posiłków.
- Ty na nic nie masz czasu.
- No cóż... taka praca.- spojrzał z zamyśleniem w okno - Miło dla odmiany zjeść coś innego niż jajka sadzone.- uśmiechną się i usiadł na krześle - Dziękuję.
- Nie ma za co, a jeśli chodzi o wczoraj...
- Zapomnijmy o tym.- uciął i wgryzł się w tosta.
Po skończeniu śniadania razem posprzątaliśmy.
- Jakie mamy plany na dzisiaj?- zapytałam.
- Muszę jechać coś załatwić, a ty w tym czasie masz zrobić się na bóstwo. Wieczorem idziemy na bankiet.
_____________________________________________________
Biorę pilota w dłoń i naciskam czerwony przycisk. Poruszające się na ekranie obrazy ustępują miejsca czarnemu tłu. Przecieram zmęczone oczy i wstaję z kanapy.
Nadal nie mogę się otrząsnąć. Kiedy ją zobaczyłem... prawie nagą. Po prostu... Ugh.
Trzęsę głową i podążam w pożądane miejsce. Zanim będę w łazience, zatrzymuję się na chwilę obok łóżka. Zwinięta w kłębek leży na materacu pozbawiona okrycia. Tocząc wewnętrzną batalię biorę za rąbek kołdry i okrywam jej gołe ramiona. Opuszczam sypialnię rzucając ostatni raz okiem na śpiącą Anabel.
Perspektywa Anabel
Budzę się o w pół do szóstej. Po ubraniu się przystępuję do realizacji mojego planu na poranek. Zakładam parę czarnych Converse'ów, narzucam na ramiona dżinsową kurtkę i wychodzę z domu. Robię szybkie zakupy w pobliskim Tesco i wracam do mieszkania z naręczem siatek pełnych jedzenia. Rozpakowuję nabyte rzeczy i zaczynam przygotowywanie śniadania.
Patrzę na suto zastawiony stół i czuję jak napełnia mnie duma.
- No nieźle.- słyszę ochrypnięty głos, pod wpływem którego podskakuję. Odwracam się w tył. Harry stoi nonszalancko oparty o framugę. Przejeżdżam wzrokiem po jego sylwetce. Bose stopy, wiszące na biodrach szare dresy, pięknie wyrzeźbiona klatka piersiowa ozdobiona tatuażem przedstawiającym wielkiego motyla oraz cudowne jaskółki spoczywające na jego piersiach. Wpatruję się tak w jego boskie ciało, docierając w końcu do okraszonej powstrzymywanym uśmiechem twarzy i brązowych loków, które po raz pierwszy widzę w uroczym nieładzie.
- Śniadanie.- tylko tyle udaje mi się wykrztusić.
- Ta kuchnia chyba w życiu nie widziała tyle jedzenia.- mówi, tym razem otwarcie się uśmiechając. Dodaje mi tym otuchy.
- Zastanawiałam się już, czy nie jesteś czasem wampirem.- roześmiał się.
- Raczej nie, a dla czego?
- Bo tutaj nie było kompletnie nic do jedzenia! Czym ty się żywisz na co dzień?
- Zazwyczaj jem coś na mieście. Nie mam czasu na przygotowywanie posiłków.
- Ty na nic nie masz czasu.
- No cóż... taka praca.- spojrzał z zamyśleniem w okno - Miło dla odmiany zjeść coś innego niż jajka sadzone.- uśmiechną się i usiadł na krześle - Dziękuję.
- Nie ma za co, a jeśli chodzi o wczoraj...
- Zapomnijmy o tym.- uciął i wgryzł się w tosta.
Po skończeniu śniadania razem posprzątaliśmy.
- Jakie mamy plany na dzisiaj?- zapytałam.
- Muszę jechać coś załatwić, a ty w tym czasie masz zrobić się na bóstwo. Wieczorem idziemy na bankiet.
_____________________________________________________
Hej!
Tak, wiem. Ten rozdział nie wart jest 2 tygodniowego czekania.
Po prostu, nie dość, że beznadziejny i krótki, to jeszcze,
nie wyobrażacie sobie jak ciężko mi się go pisało.
Aż wstyd mi przychodzić z takim badziewiem, podczas gdy wy tak
świetnie spisaliście się z komentarzami.
Przepraszam was, ale najpierw musi być nudno, żeby potem się działo.
Aż wstyd mi przychodzić z takim badziewiem, podczas gdy wy tak
świetnie spisaliście się z komentarzami.
Przepraszam was, ale najpierw musi być nudno, żeby potem się działo.
Ok. Koniec usprawiedliwień.
Kwestia komentarzy pozostaje taka sama jak ostatnio.
See ya!
Kara. xx
Uważam ,że jest swietny !
OdpowiedzUsuńLayla
Aaaaaa jakie to było....
OdpowiedzUsuńŚliczne ,boskie ,cudne
Pierwszy raz zdażyło mi się,że w dniu,w którym odkrywam jakiegoś bloga
ktoś piszę rozdział
Jeny to było genialne
Ja chcę już więcej
Nie mogę się doczekać co będzie dalej
Pożera mnie ciekawość
Ściskam Mela
:**
Życzę weny,dużo dużo weny
Świetny rozdział!!!!! Czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuńOmg nie wytrzymam po prostu jkdsjkjfjkjkr#(jkjkcxbhdsahjejkdskajewlk zajebisty kiedy next? ~cleo
OdpowiedzUsuńW ten weekend. 😊
UsuńCudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
OdpowiedzUsuńweny zycze..!
//Kxx
Aaaaaaaaaaaaaaa! Po prostu Cię kocham!!!!!!?
OdpowiedzUsuń~Aga
Boże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńo boże co tu się dzieje????????!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJezus skąd tu bierzesz te wszystkie pomysły?!
OMG
OdpowiedzUsuńGenialne
Kocham
Takie słodkie
Chce juz next
@Faza_Bo_Hazza
Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D
OdpowiedzUsuńNo supeeer! czekam na rozwinięcie akcji !
OdpowiedzUsuńJaram się rozdziałem omg!
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie i tego bloga ♥
To jeden z lepszych jakie czytam
Rozdział niesamowityczekam na next kochana
Ej!! Dawaj nexta! My tu czekamy! Twoi fani!!!
OdpowiedzUsuńAlex
operacja-1d.blogspot.com
spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com
Kiedy next?
OdpowiedzUsuń